Jak jesteś na początku kariery bywa różnie. Ja zaczynałam pracę w dość ciężkich czasach. Rok 2005 to rok bezrobocia w Polsce na poziomie około 18-19%. Sporo. Młoda, bez doświadczenia. Z ambicjami, licencjatem w kieszeni, ogromnym parciem na zarobienie własnych pieniędzy.
Ciężko było się odnaleźć, gdy człowiek nie chciał zaczynać od podawania mięsa w Tesco, tylko zgodnie z wykształceniem w kierunku bankowość i ubezpieczenia ;). Wpadłam na „idealny” pomysł. Pójdę tam, gdzie zawsze brakuje rąk do pracy, ale będę pracować w banku. Padło na call center jednego z wrocławskich banków. I zostało na długo.
Była ciężka praca, rzucenie wypowiedzeniem raz, po pół roku. A potem już z górki. Szybko stałam się specjalistą, potem liderem zespołu. Po latach przyszły zmiany – między innymi firmy, bo zmiany są bardzo potrzebne, a bardzo ich potrzebowałam i tak trafiłam do windykacji. A teraz znów do banku. Większości wyborów nie żałuję. Każde miejsce, stanowisko, ludzie czegoś mnie nauczyli. Ale do brzegu.. bo dlaczego opowiadam swoje CV skoro ma być o motywacji?
Czym jest motywacja?
Ja mogę sobie stworzyć definicję dla siebie, na przykład że to cel, który chcę osiągnąć i to on mnie motywuje, albo że dostanę nagrodę jeśli wykonam jakieś działanie. A encyklopedia PWN mówi, że…
„motywacja [łac.],
psychol. proces regulacji psychicznych, nadający energię zachowaniu człowieka i ukierunkowujący je; może mieć charakter świadomy lub nieświadomy.” https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/motywacja;3943894.html
Czyli to jakiś proces zachodzący w człowieku, dzięki któremu ma on energię na jakieś działanie, robi to świadomie lub nie.
Jaki to ma związek z moją historią? A no taki, że w dobie wysokiego bezrobocia miałam tak ogromną motywację do znalezienia pracy, że ją znalazłam, dostałam się do pierwszej firmy, w której chciałam pracować. Bardzo, bardzo tego chciałam. Potem z uwagi na chęć awansów, zarobków, poszerzenia kompetencji szło. To mnie motywowało, że byłam dobra i tym byciem dobrą osiągnę to, co chcę. Nie zawsze jest tak prosto, gdy dochodzi do tego korporacyjna polityka, a ja w politykę nie bardzo z uwagi na moje głębokie poczucie sprawiedliwości i pozytywistyczne nastawienie do pracy: ciężko pracować, pracować, pracować i pracować, a Cię docenią. No nie docenią jeśli czasem nie grasz w różne gry.
Ja zawsze, z bardzo małą liczbą wyjątków, dostawałam to, co chciałam. Czasem szybciej, a czasem trochę później, ale było. Głęboko wierzyłam, że się uda i robiłam wszystko żeby to zdobyć, nawet jeśli na początku wydawało się, że never ever co ty głupia wymyślasz…
Jak to zrobić żeby się osiągało? Prosto. Działać. Nic samo nie przyjdzie. Nawet osławione afirmacje wypisane na karteczkach i powieszone na lustrze nic nie dadzą samym tylko chceniem i wyobrażaniem jak osiągasz cel. Musisz coś zrobić w tym kierunku. Powie Ci to każdy dobry coach i psycholog. To dobry temat na refleksję przed postanowieniami na nowy rok. Nie robię ich. Jeśli chcę coś osiągnąć, to zaczynam tu i teraz, inaczej nie wyjdzie, wtedy nie odkładam na kolejny poniedziałek, miesiąc… Radzę postanowić i działać.
Oczywiście nie ma nic złego w wyobrażaniu sobie sukcesu. To pomaga w działaniu, bo się nie poddajesz. A jak widzisz jeden mały podsukcesik, których masa zbierze się na ten jeden wielki, to idziesz do przodu, i po pewnym czasie robisz sobie „check” na swojej liście celów.
Więc działaj, wstań z tej kanapy, wyrzuć prokrastynację, idź. Chyba, że nie chcesz, to nie. Jeśli jest fajnie i bezpiecznie, to ok. Ale po latach nie narzekaj, że można było to czy tamto. Chyba, że nie będziesz narzekać, to też jest ok.